Bezpieczeństwo, aerodynamika i styl. Kask to nieodłączny atrybut kolarza. Pytanie, czy temat kasków rowerowych jest tak prosty co zadania, które mają spełniać?
Krótka historia kasków rowerowych
Zanim kask rowerowy stał się nieodłącznym atrybutem kolarza, musiało upłynąć sporo czasu. Gdy po kraksie, której skutkiem było pęknięcie czaszki Jean Robic, zwycięzca pierwszego powojennego Tour de France (1947), pomny tego doświadczenia zaczął ją chronić, był przez rywali, kibiców i dziennikarzy szyderczo przezywany “skórzaną głową”.
Do teraz, gdy słuchamy wspomnień naszych kolarzy ścigających się jeszcze w latach ’90 XXw możemy dowiedzieć się, że to właśnie jazda z rozwianą czupryną była tym, co oddzielało zawodowców od amatorów.
Bo jak wiadomo zawodowiec się nie myli i nie wywraca, zatem pewny swych umiejętności mógł, we własnym mniemaniu, jeździć z gołą głową.
Co więcej, gdy kolejne kraje: Belgia, Holandia czy Wielka Brytania wprowadzały obowiązek startów w kasku, spotykało się to ze sprzeciwem, protestami lub wręcz odmową ścigania w tych krajach.
Kolejne tragedie: śmierć najpierw Fabio Casartellego (Tour de France 1995) a następnie Andreia Kivilieva (Paryż-Nicea 2003) skłoniły Międzynarodową Unię Kolarską do działania.
Początkowo wprowadzono kuriozalny przepis zezwalający na zdjęcie kasku gdy etap kończył się podjazdem. W efekcie zawodnicy radośnie rzucali wartym kilkaset dolarów sprzętem dolarów niby pod nogi masażysty, ale często po prostu do rowu.
Dość szybko wycofano się z tego pomysłu i od od pierwszej połowy pierwszej dekady XXIw wszyscy zawodnicy obowiązkowo jeżdżą w homologowanych kaskach. Co więcej, taki przymus wprowadzono również podczas jazdy na czas, zastępując pełniące wyłącznie funkcję aerodynamiczną owiewki pełnowartościowymi kaskami.
Par <a href=”https://en.wikipedia.org/wiki/Panini_Group” class=”extiw” title=”en:Panini Group”>Panini</a> — 'Sprint 71′, Panini figurina n°223, Domaine public, Lien
“Obowiązek jazdy w kasku sztywnym”
Jeśli startując w zawodach kolarstwa górskiego znajdziecie w regulaminie zapis o “obowiązku jazdy w kasku sztywnym” możecie poczuć pewne zakłopotanie. Cóż to bowiem znaczy? Czy są w takim razie jakieś dziwaczne “kaski miękkie”?
Otóż są. A właściwie były. Wspomniany Jean Robic używał właśnie takiego, wykonanego ze skórzanych pasków nakrycia głowy. Było ono popularne wśród kolarzy torowych, przełajowców i powszechnie używane w peletonie amatorskim, np. w Wyścigu Pokoju.
Ochrona, jaką zapewniał taki skórzany kask była niewielka. Nie tylko dlatego, że same skórzane paski w niedostateczny sposób pochłaniały energię ewentualnego uderzenia, ale też z tego prostego powodu, że między nimi było bardzo dużo przestrzeni. Leżące przy drodze kamienie, barierki czy też uczestniczące w kraksie inne rowery miały przez nią wystarczająco miejsca, by uszkodzić głowę.
Jeszcze w latach ’90 niektórzy, konserwatywni czy też uważający się za stylowych, zawodnicy jeździli w takim sprzęcie, szczególnie tam, gdzie już wówczas był taki obowiązek. Ślepą uliczką ewolucji kasków były też wprowadzone na rynek w tamtym okresie kaski podobne do skórzanych, ale wykonane z miękkiej pianki.
Rewolucja przyszła ze Stanów
Choć kaski wykonane ze styropianu, czy też jak wolicie ekspandowanego polistyrenu (EPS) były dostępne w latach ’80, w historii zapisało się użycie modelu marki Giro przez Grega LeMonda podczas pamiętnej czasówki w Wersalu kończącej Tour de France 1989.
To tam Amerykanin zastosował triathlonową kierownicę oraz kask, by poprawić swoją aerodynamikę, nawet kosztem komfortu, stylu czy wentylacji głowy.
Gdy osiągnął sukces, w środowisku kolarskim coś drgnęło.
Dla kolarzy górskich, poruszających się w trudnym terenie a co za tym idzie częściej upadających, ochrona głowy była oczywistością. Musiało minąć jednak kilkanaście lat i kilku znakomitych zawodowców poniosło śmierć, by również szosowcy na dobre przekonali się do kasków.
Kask a Prawo o Ruchu Drogowym
W Polsce, podobnie jak w we wszystkich krajach europejskich kask jest sprzętem “zalecanym” przez Prawo o Ruchu Drogowym. Nie wchodząc w polemikę o prawnym obowiązku ochrony głowy podczas jazdy na rowerze należy w tym miejscu zaznaczyć, że kask jako taki znajduje się, dosłownie i w przenośni, na szczycie piramidy bezpieczeństwa rowerzysty.
Zwłaszcza w krajach wysoko rozwiniętych, gdzie rower jest po prostu narzędziem codziennego transportu co do zasady miejscy rowerzyści i turyści jeżdżą z gołą głową.
To raczej kraje takie jak Polska, w których drogowy bandytyzm doprowadza do tysięcy ofiar rocznie rozważają obligatoryjne używanie kasków, chcąc cedować odpowiedzialność na niechronionych uczestników ruchu.
Tymczasem w pierwszej kolejności powinniśmy walczyć o przestrzeganie przepisów przez kierowców, ze szczególnym uwzględnieniem jazdy z dozwoloną prędkością, wyprzedzania i omijania z zachowaniem bezpiecznej odległości oraz niewymuszanie prędkości. Następnie o odpowiednią infrastrukturę a także edukację samych rowerzystów. I jeśli to wszystko nie zadziała, rozważyć obowiązek jazdy w kasku.
Niepodważalny fakt
O ile kwestia obowiązku lub nie jazdy w kasku to kwestia poniekąd polityczna, niepodważalny jest jeden fakt. Kask chroni głowę przed urazami, które w skrajnych przypadkach mogą okazać się śmiertelne.
Choć wypadków czy kolizji, w których rowerzysta uderza głową jest stosunkowo niewiele, gdy już do takiej sytuacji dojdzie lepiej być mądrym przed szkodą niż po.
A mając na myśli “kask” należy wspomnieć o sprzęcie, który jest nie tylko odpowiednio atestowany, ale też w miarę zadbany i nie starszy niż kilka lat. Po to, by w krytycznej sytuacji przyjąć siłę uderzenia i realnie ochronić kości czaszki i znajdujący się w jej wnętrzu mózg.
Dlatego też używanie kasku w czasie jazdy sportowej, zarówno szosowej, jak i górskiej czy gravelowej a także podczas ambitniejszej turystyki, czyli tam, gdzie ryzyko urazu jest statystycznie większe, jest bezdyskusyjne.
Kask kaskowi nierówny
Na rynku możemy znaleźć kaski za 100zł oraz za 1500zł. Każdy z nich będzie miał unijny certyfikat, w procesie homologacji przeszedł stosowny test, zatem w sytuacji uderzenia ochroni głowę.
Może to zrobić lepiej lub gorzej. Nie ma popularnego systemu oceny bezpieczeństwa zapewnianego przez kaski rowerowe takiego jak samochodowa skala ADAC (choć sam ADAC okazjonalnie testuje kaski, wyniki dla popularnych modelu “casualowych” znajdziecie TUTAJ) . Można jednak przyjrzeć się rankingowi amerykańskiego laboratorium Virginia Tech by dowiedzieć się, że nawet wśród modeli proponowanych przez renomowanych producentów znajdziemy różnice.
Skąd się one biorą? Przecież w teorii kask rowerowy to prosta skorupka ze spienionego tworzywa?
Okazuje się jednak, że wspomniane tworzywo może mieć np. różną gęstość. Ba, w jednym kasku mogą być zastosowane różne gęstości polistyrenu, który przy uderzeniu będzie różnie zachowywał się zależnie od porzeby.
Co więcej, w droższych modelach stosuje się dodatkowy, wewnętrzny stelaż wzmacniający konstrukcję a niektórzy producenci testują np. dodatkowe siatki czy elementy np. o strukturze plastra miodu.
Warto też zwrócić uwagę na sam kształt skorupy. Choć ochronę twarzy kojarzymy głównie ze “szczęką” znaną z kasków zjazdowych, nawet odpowiednio zaprojektowany kask szosowy, z nieco bardziej wysuniętym przodem, może przyjąć uderzenie i np. ochronić nos kolarza.
Dzięki wszystkim tym elementom: szkieletom, tworzywom o różnych gęstościach, wzmocnieniom, trwałemu połączeniu wierzchniej warstwy ze skorupą możliwe jest wyprodukowanie kasku, który będzie nie tylko bezpieczniejszy, ale też lżejszy niż tańszy odpowiednik.
MIPS i pochodne
Mimo kolejnych, raczej ewolucyjnych niż rewolucyjnych innowacji, co do zasady nawet topowe kaski AD 2022 nie różnią się zasadniczo od tych produkowanych w latach ’90XXw.
Pole manewru jest tutaj niewielkie i dopóki ktoś nie wymyśli czegoś naprawdę rewolucyjnego, wywracając rynek do góry nogami, będziemy używać tradycyjnych kasków, coraz lżejszych, bardziej komfortowych i bardziej aerodynamicznych, jednak w swoich założeniach będących dość tradycyjnymi rozwiązaniami.
Od kilku lat obserwujemy natomiast rosnącą popularność kasków wyposażonych w system zmniejszający obciążenie kręgów szyjnych w sytuacji, gdy uderzenie następuje pod kątem.
Synonimem takiego systemu jest MIPS, w który kolejne firmy wyposażają swój sprzęt. Obecnie MIPS znajdziemy już w modelach ze średniej półki kosztujących niskich kilkaset złotych. Równcześnie niektóre marki szukają swoich autorskich rozwiązań, które co do zasady działają tak samo (np. POC ze swoim SPINem, Lazer z Kineticore). MIPS to bowiem nic innego jak dodatkowy sposób zamocowania wyściółki, który powoduje, że skorupa nieznacznie przesuwa się przy uderzeniu względem głowy, przez co kręgi szyjne są narażone na mniejsze przeciążenie.
Doświadczenia osób, które upadały w kasku z takim systemem sugerują, że choć jest ono bardzo proste, to równocześnie bardzo skuteczne rozwiązanie.
Waga, wentylacja czy aerodynamika?
Od czasu rozpowszechnienia przez drużynę Sky sformułowania “marginal gains” kolarski świat oszalał na punkcie aerodynamiki. “Aero” to bez dwóch zdań nowe “Ultralight”.
Choć obietnice oszczędności kilku lub nawet kilkunastu watów dzięki zastosowaniu kasku o poprawionej aerodynamice dotyczą prędkości, z którymi na co dzień jeżdżą zawodowcy (zazwyczaj testy przeprowadzane są dla prędkości powyżej 40km/h), to właśnie ten czynnik coraz częściej decyduje o wyborze konkretnego modelu.
Zapominamy więc o elementach, które jeszcze niedawno wydawały się kluczowe: o masie kasku oraz wentylacji. Liczba otworów, do niedawna będąca najważniejszym parametrem, schodzi na dalszy plan.
Jednak dla amatora realnie zarówno masa jak i wentylacja są ważniejsze niż marginalny zysk aerodynamiczny. Nawet kilkanaście gramów różnicy podczas kilkugodzinnej jazdy jest odczuwalne i na koniec dnia może decydować o dobrych lub fatalnych wrażeniach z dnia spędzonego na rowerze. Będzie to szczególnie ważne w sytuacji pokonywania bardziej nierównego terenu: na drogach o gorszej nawierzchni, na rowerze górskim lub niezmiernie popularnym gravelowym.
Podobnie ma się sprawa z wentylacją. Szczególnie w gorące dni dodatkowe otwory mogą sprawić, że będziemy jechać z przyjemnością a nie myśleć tylko o pocie zalewającym nam oczy. Z drugiej strony, aerodynamiczny kask z niewielką liczbą otworów będzie się świetnie sprawdzał przy gorszej pogodzie lub zimą.
O ile w kwestii bezpieczeństwa obserwujemy ewolucję, o tyle w temacie aerodynamiki widać, że producenci nie boją się eksperymentów. Jedne z najlepszych rezultatów zarówno w tunelu jak i w boju wciąż osiąga kontrowersyjny w swoim wyglądzie POC Tempor. Podczas tegorocznego Tour de France odważne projekty zaprezentowały Specialized (TT5) or KASK. Czołowi projektanci zdecydowanie nie powiedzieli w tym temacie jeszcze ostatniego słowa i myślę, że wyścig aerodynamicznych zbrojeń tak naprawdę dopiero się zaczyna.
Jaki jest najlepszy kask?
Tu odpowiedź jest prostsza niż może się wydawać. Najlepszy kask będzie miał kilka cech, z których gwiazdki niezależnych laboratoriów czy deklaracje producentów zajmować będą dalsze miejsca.
Najlepszy kask to bowiem taki, który po pierwsze jest dobrze dopasowany do kształtu głowy. Po drugie czujemy się w nim komfortowo a po trzecie podobamy w nim się sobie co powoduje, że będziemy go chętnie i zawsze ubierać.
*UWAGA. Powyższy artykuł dotyczy kasków oficjalnie dostępnych na rynku, dopuszczonych do sprzedaży Unii Europejskiej, z odpowiednimi atestami. Temat np. podróbek topowych modeli kupowanych za pół ceny bezpośrednio na dalekim wschodzie pozostawiamy z jednym zdaniem komentarza. W przypadku ograniczonego budżetu lepiej kupić kask sprawdzonego producenta, który swoją marką, ale również umocowaniem w systemie prawnym gwarantuje bezpieczeństwo niż sprzęt niewiadomego pochodzenia, wyprodukowany bez kontroli jakości, w nieznanych warunkach z komponentów niewiadomej jakości.