Jak się cieszyć oglądaniem wielkiego touru?

Trzytygodniowe wyścigi kolarskie to spore wyzwanie nie tylko dla zawodników, ale i dla kibiców. Jak oglądać wielkie toury, by mieć z tego rozrywkę i nie czuć, że tracimy czas przed ekranami?

Trzytygodniowa podróż

Wielki tour to jedno z największych wyzwań we współczesnym sporcie. Trzy tysiące kilometrów, 21 etapów, przejazd przez miejsca, gdzie nie tylko “będzie się działo”, ale często też przez takie, gdzie “działo się” w przeszłości.

To podróż przez historię: kraju, kolarstwa, sportu w ogóle. Przez ponad sto lat tradycji Tour de France czy Giro d’Italia, niemal każda miejscowość, wzgórze czy przełęcz w tych regionach ma coś wspólnego z wyścigami rowerowymi.

Nie oznacza to jednak, że przez trzy tygodnie i osiemdziesiąt pięć godzin będziemy w nieustającej ekstazie. 

Nawet, jeśli na koniec zapamiętamy te najbardziej spektakularne momenty, przez większość czasu kolarze będą “po prostu jechali”.

Obecnie mamy możliwość obserwowania tej przygody dosłownie od startu do mety. Większość wyścigów transmitowana jest w całości. Możemy więc na żywo oglądać wydarzenia, które jeszcze niedawno poznawaliśmy z drugiej lub trzeciej ręki. 

Wielki tour staje się więc podróżą nie tylko dla kolarzy, mechaników, masażystów, obsługi wyścigu, ale też dla komentatorów i wreszcie dla kibiców. 

Oczekiwania vs rzeczywistość

Tak wielka skala dostępu do transmisji i informacji w ogóle powoduje, że często fani kolarstwa są rozczarowani przebiegiem wielkiego touru. 

W przeszłości dostawaliśmy przefiltrowany przez percepcję dziennikarzy ekstrakt najważniejszych wydarzeń. Im dalej w przeszłość: do czasów mniej doskonałej telewizji, radia i prasy, tym barwniej opisywane były dokonania herosów szos. Zarówno rola jak i warsztat dziennikarza były wtedy inne. Nic więc dziwnego, że przejazd przez Alpy czy Pireneje wydawał się mitycznym wyczynem a jadący w peletonie wielkiego touru kolarze artystami na rowerach. 

Dlatego też widząc w programie wyścigu Tourmalet czy Stelvio zacieramy ręce oczekując wiekopomnego spektaklu a po transmisji wzruszamy ramionami bo nasze oczekiwania nie zostały spełnione.

May be an image of 4 people, bicycle and outdoors

Kolarze to ludzie!

Tymczasem etapów, które “przechodzą do historii” mamy w sezonie jeden, dwa, czasami w ogóle. 

Cała reszta to pokaz kolarskiego rzemiosła, któremu, jak wspomniałem wcześniej, możemy przyglądać się przez wiele godzin, w rozdzielczości HD, z wielu ujęć kamery.

Bez względu na to, jaką trasę przygotują organizatorzy wielkiego touru, ostatecznie to zawodnicy decydują, jak ją wykorzystają. 

Biorąc dodatkowo pod uwagę, że, jakby na to nie patrzeć, w drugiej dekadzie XXIw doping został w znacznym stopniu ograniczony, nie można oczekiwać, że nawet w sytuacji najbardziej, “na papierze”, spektakularnej trasy, będziemy obserwować każdego dnia porywające widowisko.

Nie przeskoczy się zasad fizjologii, nie przeskoczy się też zmęczenia psychicznego. Oznacza to tyle, że “wojnę na szosie” możemy oglądać tylko co jakiś czas.

May be an image of 6 people, bicycle and outdoors

Jak oglądać wielki tour by mieć z tego rozrywkę i satysfakcję?

Co zatem zrobić, by nie zakończyć swojej przygody z wielkimi tourami na stwierdzeniu, że to “nudne, bo tylko jadą, nie atakują i nic się nie dzieje”?

  1. Przygotowanie

Przed etapem warto sprawdzić jego profil, prognozę pogody, sytuację w klasyfikacji generalnej oraz klasyfikacjach dodatkowych (górskiej, punktowej) a także harmonogram zaplanowany przez organizatora (czyli godziny przejazdu przez charakterystyczne punkty i czas dojazdu do mety). 

Sporo, ale warto. Dzięki temu można sobie zaplanować dzień, włączyć transmisję w najbardziej dogodnym momencie.

Jeśli w planach jest etap płaski jak stół, cóż, można spokojnie wrócić do relacji 20-30 minut przed metą. Chyba, że zapowiedziany jest mocny wiatr, wtedy pojawia się szansa na ściganie “na rantach”, znane z wyścigów klasycznych. 

Etapy płaskie są zazwyczaj najbardziej ekscytujące na początku wyścigu, gdy sprinterzy są wypoczęci i zmotywowani. Z kolei w środkowej czy końcowej części wyścigu często kończą się niespodziewanymi rozstrzygnięciami. 

Z kolei etapy górskie to nie zawsze festiwal śmiałych ataków. Wiele zależy nie tylko od tego, czy na trasie znajdują się legendarne wzniesienia, ale też w której fazie wyścigu czy miejscu na trasie się znajdują. 

Przy wyrównanym poziomie liderów i “superdrużynach” wiele tras, które kilka, czy kilkanaście lat temu powodowało selekcję, zmienia się w mozolną próbę sił. Z kolei więcej dzieje się na mniej znanych, krótszych lub wielokrotnie powtarzanych wzniesieniach i to tam jest szansa na mniej standardowe rozstrzygnięcia.

Najpiękniejsze jest jednak to, że, wbrew pozorom, w peletonie pełnym aerodynamiki, elektroniki, ergonomii dość często zdarzają się próby śmiałych ataków. Jako kibice musimy zachowywać więc czujność niemal na równi z dyrektorami sportowymi.

May be an image of 5 people and road
  1. Analiza

Każdy etap to osobna historia. 

Średnia prędkość z pierwszej godziny przekraczała 50km/h a ucieczka nie była w stanie odjechać? Do pracy w połowie etapu zabrała się drużyna, której nikt nie spodziewał się w tej fazie wyścigu? Jedna z ekip dzień w dzień skuteczniej niż inni rozprowadza swojego lidera na finiszu? To przynajmniej kilka kwestii, którym warto przyglądać się na etapach płaskich lub pagórkowatych. 

Na etapach górskich dochodzi kwestia analiza tempa jazdy na kluczowych podjazdach. Tu bardzo pomocna jest Strava i konta kolarzy, którzy udostępniają przynajmniej część swoich danych.

Niekoniecznie potrzebna jest moc, choć oczywiście jej wartości są pomocne. Wystarczy średnia prędkość podjeżdżania (VAM) wyrażana w metrach na godzinę (w pionie). Dzięki temu dość łatwo można ocenić, czy peleton lub jego liderzy jechali na 100% swoich możliwości czy też np. oszczędzali siły na kolejny dzień. 

Co więcej, to okazja do porównania poziomu sportowego edycji wyścigu z kolejnych lat i wielkich tourów między sobą. 

Należy jednak pamiętać, że na wartości bezwzględne nakładają się zmienne w postaci długości etapu, umiejscowienia etapu w całym wyścigu a konkretnych podjazdów na samym etapie. Do tego dochodzi pogoda, sytuacja w klasyfikacji generalnej. I inne 😉

Dość, by nie tylko dostarczyć zajęcia na dłuższy czas, ale także zgłębić tajniki fizjologii, treningu i kolarskiej taktyki.

  1. Kultura i historia

Jeszcze kilka lat temu Krzysztof Wyrzykowski, dzielił się z nami swoją własną znajomością Francji, ale nie tylko. Spora część słynnych opowieści, które porywały widzów Eurosportu pochodziła z oficjalnego roadbooka Tour de France. Wówczas dostępnego dla nielicznych, dziś każdy kibic może go sobie pobrać ze strony wyścigu. 

Co więcej, realizatorzy transmisji często prezentują sporo informacji kulturalno-historycznych w postaci infografik.

Siedząc na kanapie z nieodłącznym smartfonem jesteśmy tylko kilka kliknięć od kulturalno-architektoniczno-kulinarno-historycznej podróży przez Włochy, Francję lub Hiszpanię,

Zależnie od upodobań możemy zgłębić tematykę wojen prowadzonych w przeszłości na danym terenie, zapoznać się z mistrzami malarstwa, przygotować tematyczny obiad lub zaplanować wakacje (realnie to na tym najbardziej zależy organizatorom wyścigu).

Wyścigi kolarskie mogą być znakomitą okazją by zostać erudytą, o ile oczywiście mamy na to ochotę 😉

May be an image of 3 people, bicycle and outdoors
  1. Inspiracja

Historie kolarzy przezwyciężających różnorakie trudności to temat na niejedną książkę, dokument czy reportaż. 

Mark Cavendish podnoszący się z depresji, Peter Sagan zmagający się z niemocą, zawodnicy z krajów rozwijających pokazujący, że można osiągnąć sukces mimo przeszkód ekonomicznych, logistycznych czy edukacyjnych. 

Outsiderzy do ostatnich chwil broniący się przed pogonią peletonu, wierni pomocnicy ciężko pracujący w cieniu swoich liderów na wspólne zwycięstwa, faworyci oddający wygrane dzielnym uciekinierom.

Sport w ogóle dostarcza wzruszeń, inspiracji i motywacji. Kolarstwo przez to, jak jest ciężkie i często niewdzięczne to materiał do studium przypadków dla coachów, psychologów, ale przede wszystkim każdego z nas.

May be an image of 3 people and outdoors
  1. Empatia

Kolarstwo tym różni się od innych dyscyplin sportu, że w przeciwieństwie do piłkarzy, lekkoatletów, kierowców F1 możemy sami, dość łatwo, znaleźć się w podobnej sytuacji co nasi idole. 

Ba, możemy nawet doświadczać tego samego bólu, cierpienia i euforii na tych samych szosach.

Szansa, że amator strzeli bramkę na Camp Nou jest niewielka. Od wjazdu na Mont Ventoux czy Stelvio fana kolarstwa dzieli trochę treningów i koszt wycieczki niższy niż tygodniowego wyjazdu na ferie. 

Własne doświadczenie: jazdy w upale, deszczu, przez wiele godzin czy na rozrywającym mięśnie stromym podjeździe może dać choćby namiastkę obrazu tego, co doświadczają zawodowcy. 

A dzięki temu możemy lepiej zrozumieć, co przeżywają zawodnicy odpadający z grupy lidera, ile kosztuje ich atak na dwusetnym kilometrze górskiego etapu czy z odpowiednim szacunkiem podejść do obrażeń, jakich doznali uczestnicy kraksy. 

Trzy tygodnie w ciągłym napięciu, spalanie kilku tysięcy kalorii dziennie, trzy tysiące kilometrów po szosach różnej jakości to wyzwanie niespotykane w XXIw. Pozostałość po szalonych czasach rozwoju mediów, sportu i szybko modernizujących się społeczeństw.

Wielkie toury wymyślone, by sprzedawać więcej gazet, stały się niezwykłym spektaklem, który nie byłby możliwy bez aktorów. Którym z tego miejsca dziękuję za wiele godzin sportowych emocji każdej wiosny i lata, gdy oglądam kolejne wyścigi. 

Zdjęcia: materiały prasowe RCS.

Autor: Marek Tyniec

Tworzę treści w internecie od 1999r. Byłem redaktorem naczelnym bikeWorld.pl, pracowałem jako rzecznik prasowy maratonów rowerowych. Prowadzę autorski magazyn o kolarstwie XOUTED. Od 25 lat startuję w zawodach mtb. Na co dzień zajmuję się marketingiem w branży IT.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.